Dom rodomiłów t.2 szkieletnicy (Bajka)

Wakacje, a Hania pod okiem taty (nadal w lusterku!) wciąż wkuwa „Młot na potwory". Bo jeśli chce się być czarnowidzką, nie można tracić czasu.

dobrze, iż przynajmniej jest Lenka, wnuczka tajemniczego sąsiada, pana Chichotka, z którą Hania tak z ochotą spędza wolne chwile i rozmawia. Jednak nie o wszystkim. Przede wszystkim nie o rodzinie. Bo czy ktoś słyszał kiedyś o czarnowidzach? Sama Hania ze zdziwieniem odkrywa, jak niewiele jeszcze wie o tajemnicach domu Rodomiłów.

Żar leje się z nieba (na upał najkorzystniejsza jest gorąca lemoniada z tamaryszku!), gdy stawiająca kolejnego tarota praciocia Tomira oświadcza, że… COŚ SIĘ STANIE, i na pewno nie ma na myśli swoich urodzin (obchodzi je w końcu od ponad stu lat!) ani lewitowania opętanej cioci Heli. Nie chodzi jej choćby o wizytę chłopaka cioci Moni, Juliana, którą wszyscy będą tak zaaferowani, iż nie dostrzegą, jak ich ogród… przekwita w środku lata.

Tymczasem wokół czai się zło. Zamiast kwiatów jak pieczarki po deszczu wyrastają z ziemi białe czaszeczki z wielkimi czarnymi oczodołami i ostrymi ząbkami… Czy Rodomiłowie – wspierani przez przeuroczego Julisia (który nie wiedzieć czemu nie zemdlał!) – dadzą radę hordzie szkieletników? Jak potoczy się ta historia?

Drugi tom „Domu Rodomiłów" pełen jest tajemnic, niedomówień, zagadek. Nowe zlecenie dla rodzinnej firmy czarnowidzów – jeszcze bardziej błyskotliwe i mrożące krew w żyłach aniżeli poprzednie: trzeba pokonać konkretną demonicę mamunę, matkę podciepów i boboków (za jedyne 800 zł plus VAT, zgodnie z cennikiem, po uwzględnieniu galopującej inflacji). W tle – plejada zmór, demonów i upiorów, zarazem strasznych i śmiesznych, równie niezwykłych jak ich pogromcy! A licho nie śpi! w trakcie ataku szkieletników do domu Rodomiłów zakrada się podła tęsknica… Co z tego wyniknie, przeczytamy w następnym tomie linii pt. „Makabrama".